sobota, 23 lutego 2013

Mohnblume czyli Kwiat Maku

Kwiat Maku produkcji Terra Color to moje ulubione szkliwo ceramiczne, a lubię je głównie za to, że jest takie nieprzewidywalne, tworzy zaskakujące przebarwienia np.zasadniczo wypala się na piękny czerwony kolor ale w niektórych miejscach tworzy beżowo-brązowe lub czarno-niebieskie plamy-efekt jest niesamowity, W zależności od tego, jak grubo położymy szkliwo, czerwień jest mniej lub bardziej intensywna.Krawędzie naczyń natomiast przybierają kolor beżowy z czarną obwódką (wygląda to tak, jakby czerwień się wytarła).  Czerwone naczynia ceramiczne używane w kuchni dodają jej  koloru i energii i chętnie sięgamy po nie w czasie przygotowywania posiłków- jestem tego żywym przykładem ,  mam nawet czerwony zestaw (dwa talerze) do panierowania, przez co panierowanie wydaje mi się trochę przyjemniejsze!
 
 
 
 
 

 
 
 
 Chcę podkreślić jedną ważną rzecz: jeśli lubicie gliniane naczynia i zdarza wam się je kupować, pytajcie zawsze o ich pochodzenie, kto jest ich producentem, a przede wszystkim, jakim szkliwem zostały pokryte. To bardzo ważne, szczególnie w odniesieniu do naczyń przeznaczonych do kontaktu z żywnością .Nierzadko spotyka się na jarmarkach gliniane naczynia np. garnki do kiszenia ogórków,   pokryte stosunkowo tanim szkliwem ołowiowym (niedopuszczonym do kontaktu z żywnością ze względu na toksyczne tlenki ołowiu). Uczciwy, rzetelny garncarz, nie powinien pokrywać naczyń przeznaczonych do kontaktu z żywnością szkliwami z dodatkiem tlenków metali szkodliwych dla zdrowia takich jak: kadm, bor, ołów.Bądźcie czujni! Życzę wam wielu makowych naczyń!

środa, 20 lutego 2013

A więc zaczynamy!

W glinie i glinianych naczyniach można się zakochać (co oczywiście wszystkim polecam), ale żeby do tego doszło, trzeba się z gliną trochę oswoić: patrzeć na nią do woli o różnych porach dnia przy różnym świetle, pić z glinianego kubka herbatę, jeść zupę z glinianej miski, odkładać mydło do glinianej mydelniczki,  wypić grzańca z glinianego kufla w mroźny zimowy wieczór (kufel trzymamy oburącz, tak by rozgrzewał dłonie, a dłonie wyczuwają wtedy wszystkie przyjemne chropowatości gliny). To naprawdę coś zupełnie innego niż "chińszczyzna" z supermarketu.
 
 
 Bardzo chciałam, by mój Garncarz prowadził blog, na którym dzieliłby się swoim "doświadczaniem gliny", bo choć "nieetatowy" jest Garncarzem całą gębą. Ale niestety, namówić męża na pisanie bloga jest tak samo trudno, jak namówić go na wizytę u lekarza. Przejęłam więc ster w swoje ręce i postanowiłam sama pisać o glinie, o tym, jak ją widzę oczami laika i jednocześnie osoby, która prawie wcale nie korzysta z innych naczyń poza glinianymi, no może oprócz garnków do gotowania. A że pracownię Garncarza mam za ścianą, nie powinnam mieć kłopotu z jej częstym odwiedzaniem. Tak więc zapraszam do pracowni Cuerda Seca, tuż, tuż, za ścianą!