wtorek, 9 lipca 2013

Powrót do tradycji?

Lubię naturalny kolor czerwono wypalonej gliny pokrytej bezbarwnym szkliwem. Zawsze kiedy biorę do ręki takie naczynie mam poczucie ciepła, spokoju i takiej skromnej obecności. Tego typu przedmiot nie dominuje, nie zwraca na siebie uwagi wyszukanymi barwami. A jednak przyciąga wzrok.

Pewnie to dotyk historii - naszej małej historii - z dzieciństwa. Może z domu dziadków gdzie stał gliniany dzbanek, a w oknie czerwone doniczki.

Szukam swojego sposobu na takie naczynia. Wiem, że powinny być jakoś zdobione.
Tradycyjnie proste wzory były odciśnięte w glinie w czasie toczenia. Jeśli malowane to białą glinką przy użyciu rożka. Proste formy jak choinki, kurze łapki, szlaczki akcentowały kształt naczynia.

Wybrałem zdobienie rożkiem i dwa kolory: biały i czarny, kontrastujące z czerwonym tłem.
Nie chciałem powielać tradycyjnych wzorów i wybrałem prosty motyw kwiatu zbudowany z kilku linii.

I tak to wyszło.




czwartek, 16 maja 2013

Piękne podszkliwne kwiatki

Takie oto kubeczki wypatrzyłam ostatnio za ścianą. Podobają mi się bardzo! A Wam? Jest nawet "lawendowy kubek", kto wie, może kiedyś zostanie moim "firmowym" kubkiem?
 
Teraz trzeba je jeszcze poszkliwić przezroczystym szkliwem i wypalić. Mam nadzieję, że nie stracą na urodzie!

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Wielkanocne "cuerdaseczenie"

Jakie mieliśmy święta, wszyscy wiemy, strach wyjrzeć za okno! Ale kiedy ma się w zanadrzu przyjemne i do tego kolorowe zajęcie, na pewno dużo łatwiej przetrwać niepogodę.  A malowanie techniką cuerda seca z całą pewnością odstresowuje i wprawia w dobry humor! A co to takiego cuerda seca? To najkrócej mówiąc bardzo stara technika zdobienia glinianych wyrobów polegająca na rysowaniu konturów czarnym woskiem i wypełnianiu powierzchni między konturami kolorowymi szkliwami. Wosk zapobiega mieszaniu się  sąsiadujących ze sobą  szkliw-tworzy suchą linię pomiędzy różnymi szkliwami-stąd  technika ta bywa nazywana  " dry string" czyli suchy sznurek. Jesteśmy na Lawendowej Farmie zafascynowani tą techniką ( stąd zresztą nazwa tegoż bloga i naszej  pracowni ceramicznej) i bardzo chcemy się jej nauczyć Dlatego uznaliśmy, że cuerda seca to najlepszy pomysł na zimną i śnieżną Wielkanoc. Takie wspólne  rodzinne 'cuerdaseczenie" to naprawdę fajna sprawa-gorąco wszystkim polecam. Nasze kafelki już pomalowane czekają na wypał w piecu, a poniżej próbka naszych "dokonań"
 
 
 
 
 
Jedną płytkę udało się już wypalić, oto ona:
 
 

P. S. Zapomniałam dodać, że mimo iż w konkursie na nazwę naczynia do zapiekania jabłek, wziął udział tylko Maciek, wymyślona przez niego nazwa "pombrero" to klasyczny "strzał w dziesiątkę"- nagroda w postaci 2szt pombrero została przekazana zwycięzcy! Gratulacje!

niedziela, 10 marca 2013

Pieczone jabłko i konkurs!

Idzie wiosna (hurra!) i może nie jest to odpowiedni moment na pieczone jabłka, chociaż z drugiej strony, dlaczego nie? A jeśli do tego takie rumiane jabłko można upiec w specjalnym glinianym naczyniu? Koniecznie trzeba spróbować!
 
  Takie naczynko (właściwie nie wiem jak je nazwać) zobaczyłam kiedyś na Etsy i od razu zapragnęłam je mieć, a że Garncarza mam tuż za ścianą, nie było żadnego problemu: wytoczył, poszkliwił i voila! Wyszło całkiem przyzwoite naczynko, Garncarz obiecał, że następnym razem zrobi trochę cieńszy "pipsztok", na który nadziewa się jabłko. Pomyślałam, że to bardzo wdzięczny prezent na różne okazje, szczególnie jeśli do naczynka dołączymy jabłko i przepis pieczenia-ja jabłka nie mogę dołączyć, ale przepis jak najbardziej, oto on:
 PRZEPIS
1 dorodne jabłko
1 łyżka brązowego cukru
1/ łyżki siekanych orzechów
1/2 łyżki miękkiego masła
1/4 łyżeczki cynamonu
szczypta soli
 
SPOSÓB WYKONANIA
 Jabłko wydrążamy nożem, nadziewamy je na nasze naczynie, a  do wydrążonego otworu nakładamy nadzienie, czyli wymieszane w miseczce siekane orzechy, masło, cukier, cynamon i sól. Teraz wstawiamy nasze jabłko do zimnego piekarnika, ustawiamy temperaturę na 180 stopni i pieczemy ok. pół godziny. Muszę Wam powiedzieć, że takie jabłko jest pyszniutkie, polecam na poobiedni deser w zamian za ciasto, a serwujemy je oczywiście w naszym glinianym naczyniu, w którym się piekło. Powiem Wam w sekrecie, że Gliniarz obiecał, iż za jakiś czas takie naczynka będą dostępne w sklepiku Lawendowej Farmy, ale ja przede wszystkim chciałabym je jakoś nazwać, najlepiej jakoś krótko i pomysłowo, a może mi w tym pomożecie? Serdecznie zapraszam do mini konkursu-osoba, która wymyśli nazwę naczynia do zapiekania jabłek w nagrodę otrzyma takie właśnie naczynie;propozycje proszę zgłaszać do 17 marca w komentarzach oraz przysyłać na adres: sklep@lawendowafarma.pl
 
SMACZNEGO!

sobota, 23 lutego 2013

Mohnblume czyli Kwiat Maku

Kwiat Maku produkcji Terra Color to moje ulubione szkliwo ceramiczne, a lubię je głównie za to, że jest takie nieprzewidywalne, tworzy zaskakujące przebarwienia np.zasadniczo wypala się na piękny czerwony kolor ale w niektórych miejscach tworzy beżowo-brązowe lub czarno-niebieskie plamy-efekt jest niesamowity, W zależności od tego, jak grubo położymy szkliwo, czerwień jest mniej lub bardziej intensywna.Krawędzie naczyń natomiast przybierają kolor beżowy z czarną obwódką (wygląda to tak, jakby czerwień się wytarła).  Czerwone naczynia ceramiczne używane w kuchni dodają jej  koloru i energii i chętnie sięgamy po nie w czasie przygotowywania posiłków- jestem tego żywym przykładem ,  mam nawet czerwony zestaw (dwa talerze) do panierowania, przez co panierowanie wydaje mi się trochę przyjemniejsze!
 
 
 
 
 

 
 
 
 Chcę podkreślić jedną ważną rzecz: jeśli lubicie gliniane naczynia i zdarza wam się je kupować, pytajcie zawsze o ich pochodzenie, kto jest ich producentem, a przede wszystkim, jakim szkliwem zostały pokryte. To bardzo ważne, szczególnie w odniesieniu do naczyń przeznaczonych do kontaktu z żywnością .Nierzadko spotyka się na jarmarkach gliniane naczynia np. garnki do kiszenia ogórków,   pokryte stosunkowo tanim szkliwem ołowiowym (niedopuszczonym do kontaktu z żywnością ze względu na toksyczne tlenki ołowiu). Uczciwy, rzetelny garncarz, nie powinien pokrywać naczyń przeznaczonych do kontaktu z żywnością szkliwami z dodatkiem tlenków metali szkodliwych dla zdrowia takich jak: kadm, bor, ołów.Bądźcie czujni! Życzę wam wielu makowych naczyń!

środa, 20 lutego 2013

A więc zaczynamy!

W glinie i glinianych naczyniach można się zakochać (co oczywiście wszystkim polecam), ale żeby do tego doszło, trzeba się z gliną trochę oswoić: patrzeć na nią do woli o różnych porach dnia przy różnym świetle, pić z glinianego kubka herbatę, jeść zupę z glinianej miski, odkładać mydło do glinianej mydelniczki,  wypić grzańca z glinianego kufla w mroźny zimowy wieczór (kufel trzymamy oburącz, tak by rozgrzewał dłonie, a dłonie wyczuwają wtedy wszystkie przyjemne chropowatości gliny). To naprawdę coś zupełnie innego niż "chińszczyzna" z supermarketu.
 
 
 Bardzo chciałam, by mój Garncarz prowadził blog, na którym dzieliłby się swoim "doświadczaniem gliny", bo choć "nieetatowy" jest Garncarzem całą gębą. Ale niestety, namówić męża na pisanie bloga jest tak samo trudno, jak namówić go na wizytę u lekarza. Przejęłam więc ster w swoje ręce i postanowiłam sama pisać o glinie, o tym, jak ją widzę oczami laika i jednocześnie osoby, która prawie wcale nie korzysta z innych naczyń poza glinianymi, no może oprócz garnków do gotowania. A że pracownię Garncarza mam za ścianą, nie powinnam mieć kłopotu z jej częstym odwiedzaniem. Tak więc zapraszam do pracowni Cuerda Seca, tuż, tuż, za ścianą!